Rodzicu – nie bój się szczepienia

Coraz więcej rodziców boi się szczepić swoje dzieci. Skąd taka popularność ruchów antyszczepionkowych i co robić, by przywrócić zaufanie do szczepień?

Problem jest poważny. W ciągu ostatnich 10 lat dziesięciokrotnie wzrosła liczba osób odmawiających szczepień. Ministerstwo Zdrowia zostało zasypane zażaleniami rodziców, których ukarano grzywną za odmowę szczepienia dzieci i szuka wsparcia w rozpatrzeniu ponad 3 tysięcy pism, które wpłynęły w latach 2015-2017. Media donosiły niedawno o pozwie, jaki złożyli rodzice dziecka zaszczepionego w pierwszej dobie życia na gruźlicę, domagając się od państwa polskiego miliona złotych. Temat jest gorący i wciąż wymaga wielu wyjaśnień, bo coraz więcej narosło wokół niego mitów. 

Choroba groźniejsza niż powikłanie

Dlaczego rodzice uwierzyli przedstawicielom ruchów antyszczepionkowych? Można to łatwo uzasadnić troską o dzieci. Kierują się bardzo prostym mechanizmem: skoro usłyszeli, że szczepienie może zaszkodzić – a Internecie można znaleźć setki takich publikacji – chcą uniknąć zagrożenia. Ponieważ w ostatnich latach udało się wyeliminować większość chorób, rodzice nie zdają sobie sprawy, jakie są skutki polio, gruźlicy czy żółtaczki typu B. Groźniejsze od tych chorób wydają im się powikłania poszczepienne. Rolą lekarza jest rozwiać wątpliwości i odnieść się ze zrozumieniem do ich obaw. Jak można przekonać rodziców, sprzeciwiających się szczepieniom? Trzeba najpierw poznać te wątpliwości, bo trudno je rozwiewać, gdy lekarze często nie wiedzą nawet, z czym się mierzą – nie śledzą portali antyszczepionkowych ani dyskusji w grupach, bo zwyczajnie nie mają na to czasu. Oto trzy najistotniejsze fakty, które stanowią zaprzeczenie argumentów opartych na antyszczepionkowych mitach. 

Prawda: Poważny NOP występuje bardzo rzadko

Rodzice boją się NOP, czyli niepożądanych odczynów poszczepiennych. Ruchy antyszczepionkowe rozwinęły się głównie w internecie i to tam rodzice szukają informacji. Niestety to, co znajdują, to głównie mity i wywołujące niezwykle silne emocje historie oparte na doświadczeniu jednej osoby, powielane na zasadzie plotki. To historie o odczynach poszczepiennych i ciężkich powikłaniach a nawet śmierci dziecka. Tymczasem najczęściej pojawiającym się NOP jest ból w miejscu wkłucia, często obrzęk i gorączka lub wysypka. Lekarz rozmawiając o NOP może więc skoncentrować na wyjaśnieniu zaniepokojonym rodzicom, że te ciężkie powikłania zdarzają się bardzo rzadko a korzyści z zaszczepienia znacznie przewyższają ewentualne skutki uboczne.

Prawda: Szczepionki mają bezpieczny skład

Rodzice obawiają się że szczepionki szkodzą, tymczasem szczepionki podlegają znacznie bardziej szczegółowym testom niż jakiekolwiek inne leki. Sporo złego wyrządził Andrew Wakefield swoją publikacją o związku pomiędzy szczepieniem na odrę, świnkę i różyczkę a autyzmem. Mimo obalenia jego teorii i wykazania, że praca była zmanipulowana, wciąż wielu rodziców wierzy, że szczepienia powodują autyzm. Na internetowych grupach powielane są informacje o zawartości aluminium, rtęci i wytwarzaniu szczepionek z abortowanych płodów. Trudno wyjaśnić komuś, kto nie jest naukowcem, w jaki sposób powstają związki chemiczne i jak wyizolować patogeny do szczepionki, ale do wyobraźni może trafić porównanie wody do bomby wodorowej – obie zawierają wodór, który jest substancją wybuchową, jednak woda jest całkowicie bezpiecznym związkiem chemicznym. Z kolei związek szczepień z ujawnieniem się cech ze spektrum autyzmu można wyjaśnić na kilka sposobów – po pierwsze czas szczepienia zbiega się z momentem, kiedy można dostrzec nieprawidłowości w rozwoju dziecka i część z nich może być powiązana z tzw. spektrum autyzmu. Tutaj znowu może pomóc porównanie – szczepienia mają taki sam związek z autyzmem, jak kawa ze skłonnościami do morderstwa – większość morderców przed popełnieniem swego czynu piła kawę. To samo dotyczy innych objawów, które zbiegają się w czasie z podaniem szczepionki – jak niespokojny sen, wynikający np z ząbkowania czy skoku rozwojowego. 

Prawda: Szczepienie musi być obowiązkowe

Rodzice bardzo często protestują przeciwko przymusowi szczepień. Argumentują, że przecież ich niezaszczepione dziecko nie zagraża innym i powołują się na prawo do podejmowania autonomicznych decyzji. Mają rację – człowiek jest wolny, jednak żyje w społeczeństwie. Trudno nakłonić kogoś, by zamiast myśleć o własnym interesie, zadbał też o innych członków społeczności, w której funkcjonuje. Nie ma jednak innego wyjścia, jak tłumaczyć zaniepokojonym rodzicom, że niezaszczepione dzieci są zagrożeniem także dla tych, którzy zaszczepieni być nie mogą – z obniżoną odpornością, z wadami genetycznymi czy schorzeniami neurologicznymi. Być może nawet dla własnej babci. Rodzice powołują się często na fakt, że w niektórych krajach szczepienia nie są obowiązkowe (czyli nie zgłasza się niezaszczepienia w instytucjach podobnych do naszego Sanepidu i nie karze się nieszczepiących rodziców grzywnami). To prawda – są kraje, które do niedawna podchodziły dość liberalnie do szczepień, jak Szwecja (w której mimo braku obowiązku 90% dzieci jest zaszczepionych), ale np we Włoszech, Francji Australii czy Niemczech niezaszczepionego dziecka nie zapiszemy do przedszkola czy żłobka albo klubu sportowego. We Włoszech i Niemczech za nieszczepienie rodzice płacą wysoką karę (od 500 do ponad 2 tysiące euro). 

Z jakimi przekonaniami nie warto się spierać

Część argumentów powtarzanych przez przeciwników szczepień to zwyczajna nieprawda i trudno się do nich rzeczowo odnieść. Oto kilka z nich: „lekarz powołuje się na badania sponsorowane przez firmy farmaceutyczne”, „lekarz jest przekupiony przez spiskujące firmy farmaceutyczne”, „firmy nie pozwalają zarejestrować NOP”, „nikt nie bierze odpowiedzialności za NOP”, „chorują także zaszczepione osoby”, „nikt nie umarł od chorób a wielu umarło od szczepień”. Każdy argument przeciwko tym twierdzeniom rodzi kolejny sprzeciw, więc zamiast polemizować znacznie efektywniej będzie lepiej skupić się na na konkretnym dziecku, przekonując, że jego dobro jest w centrum uwagi a nie zysk firm farmaceutycznych.

Karać czy motywować?

Mimo prób nie udało się wprowadzić na razie przepisów, które uniemożliwiają przyjęcie niezaszczepionego dziecka do żłobka. Ponieważ wielu rodziców rezygnuje z wizyt lekarskich w obawie przed przymuszeniem do szczepień, nie przychodzi na bilanse i unika kontaktu z przychodnią, przymus i karanie wydają się nieskuteczne. Sposobem na przekonanie może być motywacja w postaci refundacji kosztów. Niektóre miasta oferują bezpłatne szczepienia przeciwko meningokokom – uznały bowiem, że zakażenie tą bakterią jest szczególnie groźne. W pewnych gminach – jak Radom czy Toruń można za darmo zaszczepić dziewczynki przeciwko HPV. Eksperci zastanawiają się nad refundacją szczepionek przeciwko grypie, szczególnie u seniorów, ponieważ ta grupa doświadcza najbardziej dotkliwych konsekwencji powikłań grypy. Refundacja szczepień może być argumentem, który pozwala przekonać rodziców nie tylko w aspekcie finansowym. Skoro samorządy decydują się finansować często drogie szczepienia (te przeciwko meningokokom kosztują ponad tysiąc złotych), oznacza to, że działanie takie musi być opłacalne.

Po pierwsze empatia

Należy pamiętać, że rodzice obawiający się szczepień kierują się troską i lękiem. Chcą dla swoich dzieci jak najlepiej. Dlatego bagatelizowanie ich obaw, ośmieszanie przekonań oraz próby przekonania za pomocą naukowych argumentów i trudnych do zrozumienia wyrazów nie zadziałają. Kluczem jest empatia i rzeczowość. Bardzo dobrze realizują to lekarze – członkowie Facebookowej grupy „Szczepienia – rozwiewamy wątpliwości”. Wypowiadają się tam wyłącznie specjaliści, odpisując spokojnie i rzeczowo na liczne zapytania zaniepokojonych rodziców (trafiających tam często z antyszczepionkowego, niezwykle popularnego profilu „Stop NOP”), zaś kilku wolontariuszy hobbystycznie weryfikuje wszelkie mity na temat szczepionek, obala je i zastępuje racjonalnymi argumentami. Takie działania wydają się jedyną rozsądną metodą przekonywania zaniepokojonych rodziców.

Leave a reply